Żegnaj, Czesiu!

Żegnaj, Czesiu!
Photo by Jan Tinneberg / Unsplash

Przed kilkoma minutami, PZPN (Polski Związek Piłki Nożnej) poinformował, że Czesław Michniewicz przestanie pełnić funkcję selekcjonera reprezentacji Polski z dniem 31. grudnia br.

ZADANIE WYKONANE

To oznacza, że prezes Cezary Kulesza definitywnie zdecydował nie przedłużyć kontraktu.

Owszem, "Biało-Czerwoni" zakwalifikowali się na MŚ wygrywając trudne spotkanie ze Szwecją aż 2-0 (po raz pierwszy od ponad 30 lat nasi południowi sąsiedzi wygrali ze Szwecją). I rzeczywiście, jako typowy zadaniowiec (bo taką ma reputację wśród trenerów polskich), wyszedł z grupy na MŚ.

STYL GODNY AMATORÓW

Niestety, styl Polaków pozostawał wiele do życzenia. Choć posiadają oni piłkarzy wśród topowych graczy na świecie (m.in. napastników Roberta Lewandowskiego i Arkadiusza Milika, pomocnika Piotra Zielińskiego, obrońców Bartosza Bereszyńskiego i Matty'ego Casha czy bramkarza Wojciecha Szczęsnego), filozofia gry Michniewicza bardziej pasowała do półamatorskich zespołów pokroju San Marino. Bardzo dobitnie to określił legendarny bramkarz reprezentacji Polski ("człowiek, który zatrzymał Anglię") Jan Tomaszewski: Polska grała autobusem z tyłu.

Najgorzej "Biało-Czerwoni" zagrali z Argentyną, z którą właściwie nie było ich widać na polu karnym przeciwnika. Szczęśliwie wyszli z grupy dzięki zbyt niskiej wygranej Meksyku z Arabią Saudyjską. Z Francją "Biało-Czerwoni" zagrali lepiej dopóki Czesław Michniewicz nie zastąpił jednego pomocnika napastnikiem, co daje wrażenie że selekcjoner nie wiedział co robić.

KONFLIKTY Z DZIENNIKARZAMI I Z RZECZNIKIEM, AFERY...

Od samego początku, wybór selekcjonera był jedną wielką kontrowersją. Został wybrany z przymusu, bo w samym środku sezonu jego poprzednik, dawny piłkarz reprezentacji Portugalii Paulo Sousa, zdecydował się opuścić reprezentacji Polski dla brazylijskiego klubu Flamengo (w którym długo nie zagrzał miejsca) za kilka srebrników.

Kontrowersje dotyczyły także inne aspekty, zarówno sportowe jak i pozasportowe. Jego styl gry (poprzedni prezes PZPN, dawny wybitny napastnik Zbigniew Boniek, nie chciał go zatrudnić by "nie zdeprymować Roberta Lewandowskiego") wzbudzał wątpliwości. Niemniej, największą kontrowersją to słynna afera z jego 711 telefonami do Ryszarda F. (ps. Fryzjer) w zamierzchłych latach, kiedy korupcja była chlebem powszednim w polskiej piłce.

Właściwie od samego początku Czesław Michniewicz popadał w konflikty z dziennikarzami i do jakiegoś stopnia powtarzał błąd jednego z jego poprzedników, Jerzego Brzęczka, tworząc atmosferę oblężonej twierdzy. Doszło nawet do tego, że przeklinał na wizji określając niektóre pytania. Trudno uznać to za dobry przykład dla polskiej młodzieży.

Po mundialu jeszcze doszła afera z wirtualną premią od Premiera Polski Mateusza Morawieckiego, co do której rozpisały się praktycznie wszystkie media RP, o której rzekomo PZPN nic nie wiedział. Trudno wskazać ile w tym było prawdy, lecz to na pewno nie pomagało wizerunkowo ani prezesowi PZPN, ani piłkarzom, ani samemu Michniewiczowi

Wg. niektórych doniesień medialnych, to konflikt z rzecznikiem PZPN Jakubem Kwiatkowskim ostatecznie pogrzebał jego szanse na kontynuowanie pracy.

KTO NASTĘPCĄ?

Nie chcę popaść w wir spekulacji, który nad Wisłą szaleje. Niemniej, wiele nazwisk jest wymienionych. Chorwat Nenad Bjelica (dobrze znający polską piłkę), Hiszpan Roberto Martínez (który 4 lata temu wywalczył brązowy medal dla reprezentacji Belgii), Portugalczyk Paulo Bento (który całkiem nieźle prowadził Koreę Południową do jej porażki z Brazylią w 1/8 finału), Francuz Hervé Renard (mający polskie korzenie trener reprezentacji Arabii Saudyjskiej, któremu udało się wygrać z Argentyną w "polskiej grupie"), czy legendarny były napastnik reprezentacji Ukrainy Andrij Szewczenko (który prawdopodobnie jednak przejmie ukraińską federację piłkarską).

Telenowela może trochę potrwać. Niemniej, zamiast ją śledzić z popcornem w ręku, radzę cieszyć się nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia.