Źle skierowane oszczędności energii

W dobie, gdy energia stała się luksusowym towarem na świecie, nasi rządzący wpadają w coraz bardziej kuriozalne pomysły aby ją zaoszczędzić.

Źle skierowane oszczędności energii
Photo by NASA / Unsplash

W dobie, gdy energia stała się luksusowym towarem na świecie, nasi rządzący wpadają w coraz bardziej kuriozalne pomysły aby ją zaoszczędzić.

110 NA AUTOSTRADACH I EKSPRESÓWKACH?

Owszem, rząd Republiki Litewskiej wycofał się z pomysłu obniżenia ograniczeń prędkości na drogach, gdzie najbardziej bezpiecznie jest jechać szybko czyli drogi ekspresowe i autostrady. Zrobił to w wyniku burzy wywołanej tak kuriozalnym pomysłem, powtarzającym wzorce Europy Zachodniej po czasie. Gdy nastąpił w latach 70 ub.w. kryzys energetyczny w wyniku niedogadania się krajów zachodnich z monarchiami Zatoki Perskiej, ceny ropy naftowej wystrzeliły jak nigdy dotąd. Wówczas wiele krajów wprowadziło ograniczenia prędkości na autostradach.

PRZYKŁAD FRANCJI

Tak było np. z Francją, która 9.listopada 1974r. ograniczyła prędkość do 130km/h na autostradach i 120km/h (obecnie 110km/h) na drogach ekspresowych. Paradoksalnie, nie chodziło tutaj o bezpieczeństwo. A wówczas przecież samochody znacznie gorzej skręcały czy hamowały niż dzisiaj. Co więcej – nie było w ówczesnej mentalności troski o bezpieczeństwo, a powszechne crash-testy wprowadzono wiele lat później. To skutkowało tym, że wówczas na drogach 53-milionowej Francji ok. 16.000 ludzi straciło życie. Dziś w 67-milionowej Francji proporcja ta zeszła poniżej 3.000 zgonów rocznie.

DLACZEGO POMYSŁ OBNIŻENIA OGRANICZEŃ NIE MIAŁ SENSU OD POCZĄTKU

Przy obecnych technologii aut, wprowadzenie limitu niższego aby zaoszczędzić na paliwie nie miałoby najmniejszego sensu. Co więcej, biorąc pod uwagę iż nasi kierowcy wolą samochody z dużymi silnikami niż małolitrażowe auta miejskie, takie obniżenie ograniczeń prędkości mogłoby być lekarzem gorszym od zła, i to podwójnie.

Po pierwsze, całkiem niemało dzisiejszych aut spala więcej paliwa przy 110km/h niż przy 130km/h. To wynika z faktu, że przy niższej prędkości należy włączyć niższy bieg i jeździć na wyższych obrotach.

Po drugie, mamy 2022r. Nasze samochody są znacznie cichsze i bezpieczniejsze niż w latach 70.ub.w. W takich warunkach, podróż ze zbyt niską prędkością w stosunku do warunków drogowych działa usypiająco dla kierowcy.

Taką tendencję zauważono zresztą właśnie we Francji. Gdy na przełomie mileniów, za rządów socjalisty Lionela Jospina ówczesny minister transportu, komunista Jean-Claude Gayssot, wprowadził do prawa przestępstwo dużego przekroczenia prędkości i politykę radarową.

Polityka ta była kontynuowana przez jego następców, zarówno za prezydenturę Jacquesa Chiraca jak i Nicolasa Sarkozy’ego, François Hollande’a i Emmanuela Macrona.

Mogłoby się wydawać, że taka polityka pozwoliła na obniżenie ilości wypadków śmiertelnych. Tak rzeczywiście się stało na wszystkich drogach poza autostradami! Dlaczego? Właśnie dlatego, że coraz więcej kierowców zasypiało za kierownicą.

W następnych latach, dopiero polepszenie technologii aut w zakresie bezpieczeństwa pozwoliło na znaczne obniżenie ilości zgonów na drogach francuskich. Co więcej, dotychczas autostrady francuskie są znacznie bardziej śmiercionośne niż znacznie bardziej uczęszczane, lecz w większości nieograniczone autostrady niemieckie.

NIEODROBIONA LEKCJA ENERGETYCZNA OD NIEPODLEGŁOŚCI

Niestety, żaden rząd od niepodległości Republiki Litewskiej nie odrobił lekcji w zakresie energetyki. Owszem, od kilku lat mamy LNG i łącznik elektryczny w Polsce, lecz to nie wystarczy.

Ok. 10 lat temu, badania w ww. Francji wykazały, że znacznie więcej niż samochody energia jest marnowana przez złą termoizolację budynków lub jej brak.

Tę lekcję bardzo dobrze odrabiają od lat 90. ub.w. Polacy, Czesi, Słowacy i w mniejszym stopniu Węgrzy i Estończycy. Już po upadku komunizmu zrozumieli, że nie będzie już taniej energii z Moskwy, wobec czego postanowili nie tylko obniżyć w taki sposób zużycie energii, lecz polepszyć komfort życia.

Szara Warszawa z lat 90., która zachwycała jedynie ogromną ilością zieleni dziś jest kolorowa, zadbana i nowoczesna. Młodzi ludzie mogą się nie orientować, że kolorowy budynek, na który akurat patrzą jest z czasów PRL.

A u nas na Litwie? Niestety, ponad 3 dekady po ogłoszeniu niepodległości, w ogromnej większośc nasze osiedla z okresu sowieckiego są szarobure i ponure. Nie zapomnijmy przy tym, że brak ocieplenia fasady nie tylko w oczy kole ze względów estetycznych, lecz też oznacza iż rachunki za energię potrafią wystrzelić zimą (nawet przy normalnych cenach energii!) przy czym i tak komfort jest wątpliwy bowiem mostki termiczne obniżają temperaturę mieszkania. Słowem – błędne koło.

Może warto, by rząd litewski nareszcie się pochylił nad tym problemem i wprowadził bardzo konkretny plan upowszechnienia termoizolacji fasadowej? Owszem, początkowe nakłady będą dla mieszkańców naszego kraju trudne do zaakceptowania (szczególnie przy obecnych cenach materiałów budowlanych jak i robocizny), lecz doszliśmy do momentu, kiedy status quo w tej kwestii jest najgorszym wyborem.

POMYSŁY NA OBNIŻENIE ZUŻYCIA PALIWA NA DROGACH LITEWSKICH

W zakresie polityki drogowej, kilka lat temu, samorząd miasta Wilna masowo zlikwidował zielone strzałki, które nikomu nie przeszkadzały i pozwalały na większą płynność ruchu w mieście, w imieniu źle zrozumianej europeizacji (mimo to iż np. w Niemczech zielone strzałki są nadal powszechne).

Do tego, zamiast wzorem Polski wprowadzić na prawie każdym skrzyżowaniu zieloną strzałkę w postaci światła sygnalizacyjnego z jasnymi przepisami, wprowadzili bubel którego połowa kierowców dotychczas nie rozumie.

W tej kwestii, przywrócenie zielonych strzałek lub wprowadzenie ich na takich samych zasadach jak w Polsce jest jak najbardziej wskazane jeśli władze chcą rzeczywiście, aby kierowcy mniej zużywali paliwa.

Do tego, wprowadzanie w ostatnich latach mnóstwo świateł sygnalizacyjnych w miejscach, gdzie w pełni wystarczy znak “stop” lub “ustąp pierwszeństwa” także przyczynia się do tamowania ruchu, wobec czego tworzą się większe korki. O zwężeniu i tak wąskich ulic, by wprowadzić ścieżki rowerowe, które są używane zaledwie przez 5 miesięcy w roku nawet nie powinienem wspomnieć.

Ilość miejsc parkingowych się zmniejsza, wobec czego coraz więcej ludzi krąży i spala paliwo tylko po to by znaleźć miejsce. Taką patologię już zauważono w Paryżu na początku naszego millenium, lecz zamiast rozwiązać problem, pogorszono go arbitralną zwężeniozą.

Co gorsza – ciągłe poszerzanie najdroższych stref parkowania sprawia, że ludzie krążą także w poszukiwaniu tańszych miejsc parkingowych. Obawiam się, że dopiero następny rząd i następne władzy miasta Wilna nad tym się zastanowią. Póki co, należy pilnować ich (często absurdalne) pomysły.